Yalta Summer Jam 2010

Yalta Summer Jam 2010

Moje ostatnie rozmyślenia skupiły się na pozornie naturalnej sprawie, jednak o różnorodności styli tańca i wpływu narodowości, kultury i środowiska na ich kształtowanie można mówić wiele.

Spędzając prawie dwa tygodnie z tancerzami z Ukrainy, Rosji i Białorusi dotarłem bliżej do esencji wschodniego B-Boyingu. Z przyjemnością rozmawiałem z trzecim pokoleniem naładowanych energią, wiedzą i pasją młodych ludzi, którzy rozwijają cały swój światopogląd żyjąc wszystkimi elementami kultury Hip Hop.

Ale od początku… Yalta Summer Jam to już druga edycja organizowanego przez DJ Skrema festiwalu w egzotycznym krymskim porcie nad Morzem Czarnym.

Yalta to stosunkowo niewielkie miasto i zarazem najważniejszy międzynarodowy port Ukrainy(znajdujący się pod rosyjską strefą wpływów) Słoneczne dni oraz połączenie morskiego, górskiego i leśnego powietrza, subtropikalnej roślinności, pięknych widoków, łagodnego morza i unikatowego klimatu przyciągają co roku wielu turystów. Podczas czterech dni, Jałta zamienia się na chwilę w tętniące vibe’m i groove’m miasto Breakingu, w którym prosto ze skalistej plaży podchmieleni i wyluzowani tancerze oblegają koła pod pomnikiem Lenina do czwartej w nocy. Wyraźnie można było poczuć tą specyficzną wszechobecną lekką atmosferę chilloutu, którą na zawsze będę teraz utożsamiał z krymskim festiwalem. Żeby jeszcze bardziej wam uzmysłowić co straciliście nie przyjeżdżając ze mną do Yalty, powiem tylko, że Dj Skreme każdą z konkurencji rozgrywał w naprawdę klimatycznych miejscówkach. Na Toprock Contest trzeba było wjechać kolejką górską na szczyt jednej z otaczających miasto zielonych tropikalnych gór, Footwork Contest natomiast odbył się na wąskim betonowym molo nad którym spoczywał „podniesiony” statek, gdzie koło było tak „tłuste”, że ludzie wpadali do wody…poprostu Yalta.

Niestety nieudało zebrać się „reprezentacji” Polski na wyjazd do Ukrainy, z Warszawy pociągiem wyruszyłem z moją Lady Flow, a zaraz potem dołączyły do nas dziewczyny z Trójmiasta: Latika, Bandit Queen oraz Lucky Groove. Sama prawie trzydziestogodzinna podróż , ukraińską masywną koleją, przez cały kraj, była również bardzo osobliwym doświadczeniem. Pozwoliła mi zapomnieć na chwilę o codziennych urbanistycznych widokach do jakich jestem przyzwyczajony i przenieść się w obrazy jak ze starych filmów zza wschodniej granicy, dzięki temu nauczyłem się i przeżyłem coś całkiem świeżego.


Kiedy myślę o B-Boyingu, jaki tam zobaczyłem, pierwszą rzeczą jaka przychodzi mi do głowy jest twardość i poświęcenie. Na Ukrainie tancerzom nie jest łatwo, surowe życie w tym kraju nie rozpieszcza nikogo z nich. Dlatego nie czuję tam szpanu i blichtru, tylko prawdziwą miłość do tańca, ciężką pracę nad skillami i chęć wybicia się ponad otaczające realia. B-Boying na Ukrainie jest świeży, funkowy i muzykalny. B-Boye są jak dzieci, które fascynują się każdą nowo napotkaną rzeczą. Na pierwszy rzut oka widać również godziny spędzone na treningach ,przejawiające się w wyszlifowanych ciężkich numerach. Na marginesie, mit o tym, że ludzie na Ukrainie są nieprzyjaźnie nastawieni do Polaków, mogę uznać za oficjalnie obalony. Czuliśmy się jakbyśmy weszli w kręgi wielkiej rodziny, która od razu nas zaakceptowała. Wszyscy ciepło nas przyjęli, każdy chciał z nami zamienić parę słow a wyjechaliśmy z Ukrainy z prezentami w postaci płyt DVD. Bardzo dziękujemy.

Co hamuje rozwój B-Boyingu na szerszą skalę w dawnych krajach ZSSR? Na pewno polityka wewnętrzna krajów. Bardzo utrudnia się obywatelom swobodne podróżowanie do innych krajów, cena paszportów jest znacznie wyższa niż w Polsce, a oprócz tego, trzeba kupować wizy na wyjazd w dane strefy krajów. Wizy również kosztują i to niemało, a gwarancji, że po zapłaceniu otrzyma się ten „przywilej”, po prostu nie ma. Dlatego jest wiele młodych dobrych ekip, które nie mogą przejść o poziom wyżej i zaistnieć na większej arenie. Dla tych samych tancerzy polska scena B-Boyingu jest bardzo atrakcyjna, a często nawet nie stać ich, żeby przejechać przez granicę na nasze eventy. Mam nadzieję, że to wszystko w niedalekiej przyszłości się zmieni, że kapitał ogólnej świadomości naszego pokolenia, ludzi młodych, pracowitych i kreatywnych, zmieni świat na wygodny do życia dla wszystkich.

Wracając do samego Jamu, to cała idea eliminacji przedstawiała się tak: mamy różne kontesty (Toprock, Footwork, Seven2smoke, Power moves, Circle of Death czy Octagon), do każdej konkurencji ekipy typują swoich zawodników, tancerze walczą o punkty, kamandy które zdobyły największa kumulowaną liczbę punktów, startują w zawodach głównych crew vs crew. Zapomniałbym chyba o jednej z istotniejszych kwestii, nie było żadnej nagrody za wygraną, a i tak zjechał się cały wschód, to daje do myślenia… Oficjalnym zwycięzcą Yalta Summer Jam 2009 jest łączona ekipa Hblast i Tatanaka. Koniecznie muszę wspomnieć o trzynastoletniej dziewczynce z rosyjskiego Nowosybirska , która wygrała B-Girl Contest i jest dla mnie dużą niespodzianką, B-Girl Lina ma niesamowitą charyzmę w swoim smaku, a jest jeszcze bardzo młoda. Byłbym ignorantem gdybym pominął dziewczyny z Polski i Lady Flow, która dotarła do ćwierćfinałów i bardzo ładnie zaprezentowała swój styl tańca.


After party było zjawiskowe. Z Ruffneck Attack pojechaliśmy taksówkami w miejsce, które z początku mnie przeraziło. Gdzieś w górach, małe miasteczko, kręte wąskie drogi, sceneria jak z horroru…ale było warto. Deszcz, niesamowita muzyka Dj Skrema, freestyle, luz, zabawa i jedne najlepszych cyphers jakie widziałem w życiu Poczułem esencję naszej całej kultury i bawiłem się świetnie.

Podróże pozwalają spojrzeć z dystansem na to co robimy w naszym kraju. Dowiedzieć się w jakim punkcie na naszej drodze się znajdujemy, jaką mamy wiedzę i stosunek do wszystkiego co nas otacza. Przede wszystkim jednak…pozwalają poznawać ludzi, którzy mają pasję. Wybrali ten styl życia i nie ważne w jakim są kraju, starają się odnieść sukces i żyć jak najbarwniej. To jest Hip Hop, nasza kultura, dlatego starajmy się godnie ją reprezentować na każdym polu naszych działań. Zawsze staram się wstrzymywać od wartościowania różnych kultur, ale nasza jest po prostu piękna i chciałbym, żeby inni ludzie o tym widzieli. Chciałbym żeby twórczość i kreatywność zawsze były utożsamiane z kulturą Hip Hop, a to co robimy było brane na poważnie.

Jałta to punkt na mapie świata, który koniecznie trzeba odwiedzić i poczuć prawdziwy dziki wschód. Jeżeli B-Boy Lilou przyjeżdża ze swoją żoną na miesiąc miodowy właśnie w to miejsce, to znaczy, że chyba warto. Pozdrowienia dla wszystkich ludzi, których tam poznałem, chillowałem i od których wiele się nauczyłem. Peace B-Boy Zyskill 

Foty ze strony Sickstep.pl

Autor: Zyskill / Flava Dance Magazine
Yalta Summer Jam 2010
Yalta Summer Jam 2010
Facebook:
Kategoria: hip hop, breaking
Tagi: brak
  • Dodał: radi
  • Zakceptowany: 23.07.11
  • Ostatnie zmiany: 21.07.18


© 2001 - 2024 Break.pl - Prawdziwa strona Hip-Hop'u! Zgłoś błąd | Początek strony