Kiedy pisałem ostatnią relację z 20-lecia BOTY do „Flava Dance Magazine”, pamiętam, że
zakończyłem ją pytaniem: Czy ta impreza przetrwa następne 20 lat?
Co się zmieniło od czasu napisania tamtych słów?
A więc po kolei:
– Odbyły się trzy edycje BOTY we Francji (nie wypowiadam się, bo nie byłem);
– Powstał film Battle of the Year z Chrisem Brownem w roli głównej;
– BOTY powróciło do Niemiec, do Volkswagenhalle w Brunszwiku.
Na obchodzone w tym roku 25-lecie tej imprezy przybyłem tym razem nie autokarem z
Polski, lecz samolotem z Irlandii. A wszystko to za sprawą B-boya Misqowego, reprezentanta
oldschoolowej ekipy Crazy Squad, pochodzącego z Włocławka. Dojechaliśmy do
Braunschweig bez większego problemu. Po zameldowaniu się w hotelu i spacerze po mieście
poszliśmy do hali, w której od 2001 roku odbywają się te zawody (z trzyletnią przerwą
związaną z przeniesieniem ich do Francji).
Zgodnie z niemieckim zwyczajem wszystko rusza punktualnie, bez obsuwy. Po wejściu
na scenę prowadzących następuje lekkie zaskoczenie: A gdzie jest MC Trix? Spaxowi
towarzyszy bowiem D-Stroy ze Stanów. Co się stało, że nie ma MC Trixa? – nasunęło mi się
pytanie. Jednakże event czas zacząć zaprezentowaniem sędziów. W tym roku byli nimi:
Storm, Roxrite, Wicket, The End oraz Lilou (ten ostatni nie wiem dlaczego). Widać też
było, że reszta sędziów również tego nie wiedziała; podczas zawodów wszyscy siedzieli
razem i dobrze się bawili, lecz kolega z Francji nie uczestniczył w ich rozmowach. Za
muzykę odpowiedzialni w tym roku byli stanęli Lean Rock (USA) oraz Nobunaga (Holandia).
Ruszyły pierwsze show casey: Street, Son Crew (Brazylia), Soul Mavericks (ekipa Dj-a
Renegade’a z UK), Ten Years in a Movement (Tajwan), Predatorz (Rosja), Body Carnival
(Japonia), The Saxonz (Niemcy), Crazy Elements (Senegal) oraz Fusion MC (Korea, zwycięzcy
poprzedniej edycji). Każde show naprawdę dobre, jednak w pamięci utkwili mi przede wszystkim
Rosjanie, Senegalczycy, Koreańczycy i Japończycy.
Czas na pierwszy przerywnik między show caseyami, czyli Bonnie & Clyde Battle. Tu
warto wspomnieć, że nasz rodak B-boy Kleju wraz z B-girl Nagi z Japonii wygrali bitwę
z B-girl Shie-chan z Japonii i B-boyem Alcolili z Rosji. Następnie zaprezentowali się: The
Ruggeds (Holandia), S.I.N.E. Crew (Wietnam), Unstopabullz (Izrael), Infamous (Francja),
Last Alive (Włochy), Gravedad Zero (Meksyk) oraz Black Out Crew (Grecja). Moją uwagę
zwróciły dwie ekipy – z Wietnamu i Francji. Występ wietnamskich zawodników różnił
się zdecydowanie od tego, co podczas tej imprezy zaprezentowały inne ekipy azjatyckie.
Francuzi zaś wystąpili jako zespół złożony z różnych francuskich ekip. W jego skład
wchodził m.in. Lil Kev, Jackson, Deny oraz nie kto inny jak sam B-boy Benji. Trochę dziwnie
wyglądał więc Lilou siedzący w gronie jury, a Benji startujący.
Gdy podczas przerwy podawano informacje, kto przeszedł do następnego etapu, spotkałem
jednego ze swoich ulubionych Braeak Dj-ów, którym od zawsze się inspirowałem. Jest to
Dj Woodo (nie mylić z Woo-D) ze Szwajcarii, którego – o dziwo – nikt z obecnych na sali
(rocznik 92 w dół) NIE KOJARZYŁ. Po rozmowie z nim natknąłem się na Trixa.
Zapytałem go, dlaczego nie jest na tej imprezie prowadzącym wraz ze Spaxem. Odpowiedział
na to: "Wiesz, że ja zawsze robię i reprezentuję prawdziwy hip-hop. Widzisz, BOTY teraz to
polityka, a ja polityki nie uprawiam, robię tylko prawdziwy hip-hop".
Pora na sprawdzenie kółek, a tam spotkałem swojego człowieka, czyli B-boy Snake’a z ekipy
Ready to Battle.
Rozpoczyna się pierwsza bitwa tego wieczoru. Jej uczestnikami są The Ruggeds (Holandia) oraz
S.I.N.E. CREW (Wietnam). Do następnej rundy przeszli koledzy z Wietnamu. Następną
bit tę stoczyli Infamous (Francja) i Body Carnival (Japonia). Tu znów Azjaci przeszli dalej.
Podczas przerwy przed półfinałami odbył się pokaz Jabbawockeez ze Stanów. Muszę
przyznać, że było to jedno z najlepszych show, jakie widziałem w ostatnim czasie.
Po kolejnej przerwie na koła ruszyły półfinały. Pierwszą bitwę stoczyli Predatorz (Rosja) i
S.I.N.E. Crew (Wietnam). Pomimo wspaniałych skillsów Azjatów do finału przeszli Rosjanie.
Następnie walczyły ekipy Fusion MC (Korea) i Body Carnival (Japonia). Fajnie jest oglądać
bitwę w Europie pomiędzy dwoma rywalizującymi między sobą państwami Azji. Do finału
przechodzą Koreańczycy.
Ostatnia przerwa przed bitwą roku, czyli finałem. Spotkałem podczas niej Thomasa
(organizatora BOTY) oraz Storma, który mile wspominał swój ostatni pobyt w Polsce w trakcie
Warsaw Challenge.
Nadszedł czas na słowa Spaxa: Czy jesteście gotowi na finał? Gdy zaczęła się walka, od
samego początku widać było zaangażowanie obydwu ekip, numer za numerem, rutyna za
rutyną. Wreszcie bitwa dobiegła końca. Czas na wyniki: Best Show zgarnia Fusion MC z
Korei, a zwycięstwo – ekipa Predatorz z Rosji. Tuż po ceremonii ruszyłem z moją ekipą na
bifor przed afterem, a później cisnalem w kołach podczas afteru.
Podsumowując tegoroczną edycję Battle of the Year, należałoby podkreślić:
– Battle of the Year bez MC Trixa, to jak Warsaw Challenge bez Rufina MC. Pomimo
usilnych starań następców jednego i drugiego eventu nie ma to jak poprzednicy.
– Impreza ta to jeden z lepiej zorganizowanych eventów w Europie.
– Chociaż jest pomawiana o komercję, politykę itp., to odbywając się bez przerwy przez 25
lat, zachowała tę samą formę.
Cały czas darzę ją wielkim sentymentem. Można w jej trakcie natknąć się na wiele ciekawych
osób, spotkanych już kiedyś dzięki przygodzie z tańcem i muzyką.
Organizator eventu w swej rozmowie ze mną zwrócił uwagę na to, jak wielką szkodę stanowi
brak polskich eliminacji i jak dobrze byłoby do nich wrócić.
Pytanie tylko: Ile ekip z Polski wzięłoby udział w eliminacjach?
Podziękowania i pozdrówki: B-boy Misqowy – Crazy Squad (Ty mnie namówiłeś na wyjazd,
Man!), B-boy Snake – Ready to Battle (Dobrze Cię było widzieć po latach!), moja ekipa
Funkrockass : Czolo, Hoodman, Zyskill, Lovelas (Szkoda, że nie dojechaliście na after!).